oprac. Mateusz Kaluga| 
aktualizacja 

Zabójstwo na Dolnym Śląsku. "To byli ciepli, mili ludzie"

21

Brutalne morderstwo w Kudowie-Zdroju (woj. dolnośląskie) przed dwoma laty wywołało ogromne poruszenie w całym kraju. Znajoma zamordowanej pary wciąż nie może pogodzić się z tym, co się stało. Jak mówi, nie mieści jej się w głowie, że ich córka mogła posunąć się do tak potwornej zbrodni. – To niewybaczalne, co zrobiła – wyznaje "Faktowi".

Zabójstwo na Dolnym Śląsku. "To byli ciepli, mili ludzie"
Bestialskie zabójstwo na Dolnym Śląsku. Barbara i Mieczysław zginęli z rąk córki (Pixabay)

Wszystko wydarzyło się w kwietniu 2022 roku. To właśnie wtedy śledczy znaleźli ciała starszego małżeństwa, Barbary i Mieczysława S. Obie ofiary zostały zastrzelone.

Zwłoki miały być pokryte larwami owadów, owinięte w dywany i otoczone przez wentylatory i odświeżacze powietrza. Od zabójstwa mogło minąć nawet kilkanaście tygodni. Według śledczych mogło do niego dojść nawet w styczniu.

Jak informuje "Fakt", w kręgu podejrzanych była córka - Julianna S. oraz jej koleżanka. W zabójstwie miał pomagać też mężczyzna, mieszkaniec Kudowy. Cała trójka stanęła przed sądem w Świdnicy, gdzie wciąż toczy się proces.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Polak dotarł w wyjątkowe miejsce. "Najpiękniejsze plaże"

Znajoma opowiada o zamordowanej parze

Kobieta w rozmowie z dziennikiem mówi, że znała blisko 12 lat Barbarę i Mieczysława S. Para prowadziła w Londynie lokal - restaurację, kawiarnię i klub w jednym.

To byli bardzo ciepli, mili ludzie, ale też było widać ich miłość do Julianny. Kochali ją ponad wszystko, była ich ukochanym wyczekanym dzieckiem. Z tego powodu tym bardziej nie mogę jej darować tego, co zrobiła — wyznaje kobieta.
Ona manipulowała ludźmi już w Wielkiej Brytanii. Było po niej widać, że jak się jej wejdzie w drogę, to pokaże, na co ją stać - mówi rozmówczyni dziennika o oskarżonej córce.

Kobieta dodaje, że córka ucinała kontakty rodziców z osobami, które uznawała za "niepożądane". W pewnym momencie para zdecydowała się porzucić Wielką Brytanię i wrócić do Polski. Zamieszkali na Dolnym Śląsku.

Według ustaleń śledczych kobiety miały najpierw próbować uśpić małżonków ciastem doprawionym lekiem weterynaryjnym, by potem udusić ich we śnie. Gdy jednak plan nie wypalił, wybrały inną metodę — niecałe dwa tygodnie później strzeliły do państwa S. z pistoletu maszynowego typu Skorpion (którą miał załatwić im i pokazać jak działa Dariusz Z., trzeci zasiadający na ławie oskarżonych w tej sprawie), przez co ci wykrwawili się i zmarli — pisze "Fakt", powołując się na ustalenia prokuratury.

Z całej trójki do zarzutów przyznaje się jedynie Karolina Z, koleżanka Julianny. Młoda kobieta zdecydowała się współpracować ze śledczymi. Julianna S. i Dariusz Z. próbują przed sądem podważać jej zeznania, prezentując swoje wersje wydarzeń.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić